2007/09/09 

Komentarz do konferencji programowej LID

Lewica i Demokraci

2007/09/04 

"Proces” w Brukseli

Poniżej zamieszczam tłumaczenie artykułu z dzisiejszego The Wall Street Journal Europe. Warto wiedzieć co nam szykują miłośnicy "tolerancji" i "demokracji".

"Proces" w Brukseli


"Belgijski wymiar sprawiedliwości przywodzi na myśl pewną powieść Franza Kafki. W zeszłym miesiącu burmistrz Brukseli nie wyraził zgody na planowaną na 11. września demonstrację pod hasłem "Zatrzymać islamizację Europy". W zeszłym tygodni sąd administracyjny utrzymał tę decyzję w mocy. To tyle jeśli chodzi o wolność słowa i zgromadzeń w stolicy Europy.

Organizatorzy z Niemiec, Wlk. Brytanii i Danii oczekiwali, że około 20 000 uczestników z całego kontynentu zaprotestuje przeciwko, jak to nazywają, "pełzającemu" wprowadzaniu prawa szariatu do ich społeczeństw. Demonstracja miała się zakończyć minutą milczenia upamiętniającą ofiary ataków terrorystycznych w USA sprzed sześciu lat.

To prawda, wyznaczony przez organizatorów cel "zapobiegnięcia temu by islam stał się dominującą siłą polityczną w Europie" oraz ich twierdzenie, że islam nie pasuje do demokracji są prowokacyjne. Ale problem nie polega na tym, czy zgadzamy się z tym przekazem lecz czy przekaz ten mieści się w granicach chronionych wolnością słowa, a z pewnością się mieści.

Burmistrz Freddy Thielemans, który nie ukrywa swojej niechęci do przekonań politycznych organizatorów demonstracji mówi, że jego decyzja była w całości oparta na względach bezpieczeństwa. Policja, jak mówi, ostrzegła go przed możliwymi zakłóceniami porządku.

Ale pan Thielemans nie obawia się, że to organizatorzy lub ich zwolennicy sięgną po przemoc. Obawia się natomiast, że jacyś muzułmanie i, by użyć jego słów, "demokraci" oraz "działacze pokojowi" mogą w tym symbolicznym dniu zorganizować kontrdemonstrację i być może zetrzeć się z rasistami, którzy mogliby przeniknąć w szeregi demonstracji. Innymi słowy, burmistrz zdecydował się zabronić skądinąd legalnej demonstracji z obawy przed możliwą przemocą ze strony osób nie związanych z demonstrantami.

Na swojej stronie internetowej organizatorzy demonstracji odcinają się od jakichkolwiek związków z rasistami i grupami stosującymi przemoc i wzywają policję do zajęcia się potencjalnymi prowodyrami. W końcu to zadaniem policji jest utrzymywać prawo i porządek, do którego należy również prawo do pokojowego demonstrowania. W innym przypadku, ekstremiści, czy będą to skinheadzi, radykalni muzułmanie czy "działacze pokojowi" mogliby zapobiec każdej demonstracji, z którą się nie zgadzają po prostu wystosowując oświadczenie, że mają zamiar na demonstrację przyjść.

W środowe popołudnie sąd administracyjny w Brukseli odmówił skorygowania decyzji burmistrza. Sąd stwierdził, że organizatorzy nie byli w stanie wskazać "nienaprawialnej szkody", takiej jak ta wynikająca ze zobowiązań umownych. Sąd zasugerował również, że demonstracja mogłaby się odbyć innego dnia – dość wątpliwe rozwiązanie skoro burmistrz nie powiedział, że zezwoliłby na taką demonstrację w innym dniu. Poza tym, organizatorzy wybrali 11. września ze względu na historyczne znaczenie tej daty.

Sędziowie przeoczyli, że jeśli przestrzegającym prawa obywatelom nie pozwala się wyrażać ich opinii w dowolnym dniu to powstaje nieodwracalna szkoda dla ich praw oraz belgijskiej demokracji. Być może sąd cywilny, do którego organizatorzy złożyli apelację przywiąże większą wagę do tych argumentów podczas jutrzejszej rozprawy".

The Wall Street Journal Europe, 4/09/2007, strona 11 (niestety bez linku do oryginału bo jest dostępny jedynie odpłatnie).