ABC manipulacji: R jak „Rydzyk”
Chyba wszyscy zgodzą się ze mną, że w Gazecie Wyborczej pracują wyłącznie ludzie kulturalni. Człowiek kulturalny wie, że często forma jest ważniejsza od treści i tą wiedzą chętnie dzieli się z plebsem. Tym bardziej dziwi, gdy ludzie z pozoru kulturalni systematycznie nie dochowują podstawowych zasad kindersztuby. Kto ma kindersztubę, ten wie, że do osoby duchownej, zakonnika należy zwracać się per „ojcze”. Zobaczmy jak radzą sobie ze stosowaniem tej zasady redaktorzy Gazety Wyborczej.
Przeanalizowałem tytuły tekstów znajdujących się w archiwum portalu gazeta.pl. Wynik jest szokujący. Okazuje się, że jeszcze w 2001 roku o. Rydzyk tylko w dwóch tytułach występował bez określenia „ojciec” co stanowiło 11% wszystkich tytułów, w których znajdowało się nazwisko dyrektora Radia Maryja. Ale już w roku 2005 aż 31% tytułów nie zawierało ani słowa „ojciec” ani skrótu „o.” Kiedy ojciec Rydzyk stał się zwyczajnym Rydzykiem? W 2003 roku. To właśnie wtedy udział tytułów bez słowa „ojciec” wzrósł do 29% i na podobnym poziomie utrzymuje się do dzisiaj. Szczególnie kuriozalne przypadki tytułów to takie, w których oprócz ojca Rydzyka występuje jeszcze inny duchowny i jest on, w przeciwieństwie do o. Rydzyka, tytułowany jak należy. Na przykład: „Po co Rydzykowi krew ks. Popiełuszki”, „Biskup Dydycz broni Rydzyka przed Episkopatem”, „Prymas Glemp: Telewizja Rydzyka nie jest katolicka”.
Dlaczego europejscy salonowcy tak się kompromitują? Dlaczego nie dochowują odpowiedniej formy? Dlaczego stwarzają wrażenie, że kultura obowiązuje tylko wobec naszych? Ponieważ słowo „ojciec” dobrze się kojarzy: po pierwsze z rodziną, po drugie z Kościołem. To słowo kojarzy się z autorytetem i opieką więc bardzo przeszkadza w „przyprawianiu gęby”.
Droga redakcjo, wygląda na to, że samo pozbawienie o. Rydzyka należącego mu się tytułu nie daje właściwych rezultatów. Słowo „rydzyk” też się całkiem nieźle kojarzy: można być „zdrowym jak rydz” a rydze smażone na maśle są bardzo smaczne. Musicie iść dalej w swoim postępowym dziele. Może „klecha Rydzol” się przyjmie? Np. „Telewizja klechy Rydzola”. Tak, potraktujcie to jako zadanie na najbliższy kwartał towarzysze.
Szczegółowe dane:
rok, liczba tytułów z nazwiskiem „Rydzyk”, % tytułów bez zachowania formy.
2000, 1, 0%
2001, 18, 11%
2002, 23, 9%
2003, 17, 29%
2004, 18, 28%
2005, 83, 31%
2006*,48, 29%
* do połowy maja.
Przeanalizowałem tytuły tekstów znajdujących się w archiwum portalu gazeta.pl. Wynik jest szokujący. Okazuje się, że jeszcze w 2001 roku o. Rydzyk tylko w dwóch tytułach występował bez określenia „ojciec” co stanowiło 11% wszystkich tytułów, w których znajdowało się nazwisko dyrektora Radia Maryja. Ale już w roku 2005 aż 31% tytułów nie zawierało ani słowa „ojciec” ani skrótu „o.” Kiedy ojciec Rydzyk stał się zwyczajnym Rydzykiem? W 2003 roku. To właśnie wtedy udział tytułów bez słowa „ojciec” wzrósł do 29% i na podobnym poziomie utrzymuje się do dzisiaj. Szczególnie kuriozalne przypadki tytułów to takie, w których oprócz ojca Rydzyka występuje jeszcze inny duchowny i jest on, w przeciwieństwie do o. Rydzyka, tytułowany jak należy. Na przykład: „Po co Rydzykowi krew ks. Popiełuszki”, „Biskup Dydycz broni Rydzyka przed Episkopatem”, „Prymas Glemp: Telewizja Rydzyka nie jest katolicka”.
Dlaczego europejscy salonowcy tak się kompromitują? Dlaczego nie dochowują odpowiedniej formy? Dlaczego stwarzają wrażenie, że kultura obowiązuje tylko wobec naszych? Ponieważ słowo „ojciec” dobrze się kojarzy: po pierwsze z rodziną, po drugie z Kościołem. To słowo kojarzy się z autorytetem i opieką więc bardzo przeszkadza w „przyprawianiu gęby”.
Droga redakcjo, wygląda na to, że samo pozbawienie o. Rydzyka należącego mu się tytułu nie daje właściwych rezultatów. Słowo „rydzyk” też się całkiem nieźle kojarzy: można być „zdrowym jak rydz” a rydze smażone na maśle są bardzo smaczne. Musicie iść dalej w swoim postępowym dziele. Może „klecha Rydzol” się przyjmie? Np. „Telewizja klechy Rydzola”. Tak, potraktujcie to jako zadanie na najbliższy kwartał towarzysze.
Szczegółowe dane:
rok, liczba tytułów z nazwiskiem „Rydzyk”, % tytułów bez zachowania formy.
2000, 1, 0%
2001, 18, 11%
2002, 23, 9%
2003, 17, 29%
2004, 18, 28%
2005, 83, 31%
2006*,48, 29%
* do połowy maja.
Niezła analiza:)
Posted by Anonimowy | 15/5/06 18:31
ze sie tobie chcialo tracic czas na cos takiego.
Posted by Anonimowy | 20/5/06 10:23
Aby badanie bylo w pelni wiarygodne powinienes porownac jeszcze inne dzienniki. Byc moze zmiana zaszla 'globalnie' i GW wcale nie jest wyjatkiem?
Posted by Anonimowy | 20/5/06 21:23
To zaskakujace, co niektorzy ludzie potrafia zrobic z nudow.
No, mnie w ogole wychowano tak, ze ojcem jest osoba, ktora zaplodnila moja matke, czego efektem byly moje narodziny, ale to pewnie komunistyczne wychowanie. "Ojciec Rydzyk" to nie jest tytul panstwowy jak np. profesor i absolutnie nie czuje obowiazku pisania/mowienia o tym osobniku w ten sposob. Poza tym pragne zauwazyc, ze nie kazdemu slowo "ojciec" musi kojarzyc sie pozytywnie, choc moze to trudne do uwierzenia. Ale jesli dla kogos Rydzyk utozsamia wszystko to, co ojciec, to niech nazywaja go ojcem, albo nawet bogiem, co mnie to obchodzi.
Posted by Anonimowy | 24/5/06 11:49
To trzeba dopiero być chamem, żeby coś takiego napisać, niby go to nie obchodzi, ale wysila sie na napisanie tych swoich przemyśleń. I to w kraju, w którym jest obrzydliwa maniera tytułomanii, każdego gamonia w TV nazywa się p. przewodniczący, p. dyrektorze itd. Jakby w rozmowie nie starczyło, zwracać się do siebie pan- pani. To wszystko.
Posted by Anonimowy | 20/11/06 02:40
radia maryja trzeba słuchać ale trzeba mieć coś w rodzaju filtru w uszach i umyśle przeciesz rydzyk nie karze nikomu nic robic na sile trzeba myslec swoją glową i niczyja manipulacja nic nieda.
Posted by podziemie | 23/8/09 20:41