Liza Minnelli o "Dzienniku"
Gdy wiosną tego roku na rynku pojawił się "Dziennik" wiązano z nim duże nadzieje. Niektórzy sądzili, że będzie to Wyborcza killer (niezbyt sensowne oczekiwanie bo przecież pismo o profilu prawicowym nie odbierze czytelników gazecie lewicowej), inni liczyli na to, że wreszcie pojawi się na rynku opiniotwórcza gazeta o wyraźnym profilu konserwatywnym.
Początki był obiecujące. Makieta trochę tabloidowa ale za to w stopce dobre nazwiska: Rybiński, Ziemkiewicz, Michalski, Zaremba itd. Ciekawe teksty publicystyczne, dodające pieprzu wojenki podjazdowe z GW, nieźle redagowane kolumny newsowe.
Jeśli przyjrzymy się sprzedaży "Dziennika" to widać, że ustabilizowała się na poziomie ok. 200 tys. egz. czyli zgodnym z planami wydawcy. Z monitoringu dochodów reklamowych wynika, że "Dziennik" cały czas poprawia swoją pozycję. W listopadzie stał się zaś najczęściej cytowanym medium.
A jednak parę tygodni temu coś się zaczęło zmieniać. Najpierw rozdmuchanie do rozmiarów globalnego skandalu pijackiej imprezy neonazistów sprzed kilku lat, potem coraz częstsze publikacje, które bez żadnych korekt mogłyby ukazać się na łamach Wyborczej.
Jeśli cele biznesowe są osiągane zgodnie z planem, to dlaczego polityka redakcyjna się zmienia? Widzę tylko jedną odpowiedź. Na początku grudnia Axel Springer, wydawca "Dziennika", parafował umowę kupna 25,1 proc. akcji Polsatu. W tym samym momencie stał się sojusznikiem Układu. Po pierwsze, kompromitowanie początków telewizji Polsat i odkrywanie powiązań Solorza-Kroka-Podgórskiego-Żaka i jego kamratów spod czerwonej gwiazdy nie służy ich wspólnemu biznesowi. Po drugie, ta inwestycja powoduje, że Axel Springer znalazł się po tej samej stronie sporu o kształt rynku mediów co Agora. Pamiętacie aferę Rywina? Agora walczyła wtedy o to, by firmy wydające gazety ("lub czasopisma") mogły inwestować w telewizję. Axel Springer właśnie taką inwestycję poczynił. Teraz jadą z Agorą na tym samym wózku. A w szprychy tego wózka Kaczory chcą wsadzić kij pod postacią zmiany ustawy o rynku mediów.
Money makes the world go around, the world go around, the world go around...
Początki był obiecujące. Makieta trochę tabloidowa ale za to w stopce dobre nazwiska: Rybiński, Ziemkiewicz, Michalski, Zaremba itd. Ciekawe teksty publicystyczne, dodające pieprzu wojenki podjazdowe z GW, nieźle redagowane kolumny newsowe.
Jeśli przyjrzymy się sprzedaży "Dziennika" to widać, że ustabilizowała się na poziomie ok. 200 tys. egz. czyli zgodnym z planami wydawcy. Z monitoringu dochodów reklamowych wynika, że "Dziennik" cały czas poprawia swoją pozycję. W listopadzie stał się zaś najczęściej cytowanym medium.
A jednak parę tygodni temu coś się zaczęło zmieniać. Najpierw rozdmuchanie do rozmiarów globalnego skandalu pijackiej imprezy neonazistów sprzed kilku lat, potem coraz częstsze publikacje, które bez żadnych korekt mogłyby ukazać się na łamach Wyborczej.
Jeśli cele biznesowe są osiągane zgodnie z planem, to dlaczego polityka redakcyjna się zmienia? Widzę tylko jedną odpowiedź. Na początku grudnia Axel Springer, wydawca "Dziennika", parafował umowę kupna 25,1 proc. akcji Polsatu. W tym samym momencie stał się sojusznikiem Układu. Po pierwsze, kompromitowanie początków telewizji Polsat i odkrywanie powiązań Solorza-Kroka-Podgórskiego-Żaka i jego kamratów spod czerwonej gwiazdy nie służy ich wspólnemu biznesowi. Po drugie, ta inwestycja powoduje, że Axel Springer znalazł się po tej samej stronie sporu o kształt rynku mediów co Agora. Pamiętacie aferę Rywina? Agora walczyła wtedy o to, by firmy wydające gazety ("lub czasopisma") mogły inwestować w telewizję. Axel Springer właśnie taką inwestycję poczynił. Teraz jadą z Agorą na tym samym wózku. A w szprychy tego wózka Kaczory chcą wsadzić kij pod postacią zmiany ustawy o rynku mediów.
Money makes the world go around, the world go around, the world go around...