Dziura w historii Anety K.
Jak donosi moja ulubiona Gazeta Wyborcza poseł Łyżwiński i wicepremier Lepper wykorzystywali seksualnie pracownicę biura poselskiego Anetę K. Nie chcę tutaj bronić tych dwóch buraków, których obecność w koalicji ma znaczenie wyłącznie taktyczne ale...
W godnym prawdziwego brukowca tekście GW, czytamy:
"żeby utrzymać pracę, musiała mu świadczyć usługi seksualne.
- A gdyby pani odmówiła?
- Próbowałam. Gdy stawiałam opór, groził, że na moje miejsce są setki innych dziewczyn - mówi Aneta K."
Jednym słowem biedna, osaczona, zaszczuta przez samca kobieta ulega by zapewnić chleb swoim dzieciom. Łzy ciekną mi po policzkach (nie żartuję).
Dalej dowiadujemy się:
"W 2002 r. Aneta K. wystartowała z pierwszego miejsca listy Samoobrony do łódzkiego sejmiku. Była radną cztery lata, wciąż świadcząc usługi seksualne Łyżwińskiemu."
I w tym momencie cała historia się sypie. Radny sejmiku pochodzi z wyboru i nie może być odwołany. Nawet przez zawiedzionego w swoich amorach jurnego posła lub wicepremiera. A zasiadanie w sejmiku wojewódzkim to nie jest praca społeczna. Radnemu przysługują diety. Ustawa z dnia 5 czerwca 1998 r. o samorządzie województwa w art. 24. p.5 stwierdza:
"Wysokość diet przysługujących radnemu nie może przekroczyć w ciągu miesiąca łącznie półtorakrotności kwoty bazowej określonej w ustawie budżetowej dla osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe"
Sięgnijmy zatem do ustawy budżetowej z 2002 roku kiedy Aneta K. została radną. Zgodnie z art. 18. punkt 1, podpunkt 2. kwota bazowa wynosiła wtedy 1.603,56 zł. Zatem maksymalna dieta przysługująca Anecie K. w 2002 roku wynosiła 1.603,56 x 1,5 czyli 2.405,34 zł. W 2006 roku kiedy Aneta K. kończyła swoją kadencję kwota bazowa wynosiła 1.726,74 a więc jej maksymalna dieta to 2590,11 zł. Innymi słowy jest to kwota równa średniej krajowej w tym okresie. Zdaję sobie sprawę, że to nie jest fortuna, nie wiem też jaką kwotę diety ustalono w sejmiku łódzkim bo przecież powyżej wyliczyłem jedynie diety maksymalne. Ale "miliony Polaków" (jak mawia Donald Tusk) utrzymują swoje rodziny z wynagrodzeń podobnego rzędu.
Można z tego wyciągnąć tylko jeden wniosek: Aneta K. zarabiała d..ą nie na chleb, tylko na masełko. A więc i cała historia osaczenia i wymuszania jest funta kłaków warta.
W godnym prawdziwego brukowca tekście GW, czytamy:
"żeby utrzymać pracę, musiała mu świadczyć usługi seksualne.
- A gdyby pani odmówiła?
- Próbowałam. Gdy stawiałam opór, groził, że na moje miejsce są setki innych dziewczyn - mówi Aneta K."
Jednym słowem biedna, osaczona, zaszczuta przez samca kobieta ulega by zapewnić chleb swoim dzieciom. Łzy ciekną mi po policzkach (nie żartuję).
Dalej dowiadujemy się:
"W 2002 r. Aneta K. wystartowała z pierwszego miejsca listy Samoobrony do łódzkiego sejmiku. Była radną cztery lata, wciąż świadcząc usługi seksualne Łyżwińskiemu."
I w tym momencie cała historia się sypie. Radny sejmiku pochodzi z wyboru i nie może być odwołany. Nawet przez zawiedzionego w swoich amorach jurnego posła lub wicepremiera. A zasiadanie w sejmiku wojewódzkim to nie jest praca społeczna. Radnemu przysługują diety. Ustawa z dnia 5 czerwca 1998 r. o samorządzie województwa w art. 24. p.5 stwierdza:
"Wysokość diet przysługujących radnemu nie może przekroczyć w ciągu miesiąca łącznie półtorakrotności kwoty bazowej określonej w ustawie budżetowej dla osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe"
Sięgnijmy zatem do ustawy budżetowej z 2002 roku kiedy Aneta K. została radną. Zgodnie z art. 18. punkt 1, podpunkt 2. kwota bazowa wynosiła wtedy 1.603,56 zł. Zatem maksymalna dieta przysługująca Anecie K. w 2002 roku wynosiła 1.603,56 x 1,5 czyli 2.405,34 zł. W 2006 roku kiedy Aneta K. kończyła swoją kadencję kwota bazowa wynosiła 1.726,74 a więc jej maksymalna dieta to 2590,11 zł. Innymi słowy jest to kwota równa średniej krajowej w tym okresie. Zdaję sobie sprawę, że to nie jest fortuna, nie wiem też jaką kwotę diety ustalono w sejmiku łódzkim bo przecież powyżej wyliczyłem jedynie diety maksymalne. Ale "miliony Polaków" (jak mawia Donald Tusk) utrzymują swoje rodziny z wynagrodzeń podobnego rzędu.
Można z tego wyciągnąć tylko jeden wniosek: Aneta K. zarabiała d..ą nie na chleb, tylko na masełko. A więc i cała historia osaczenia i wymuszania jest funta kłaków warta.
moze troche realizmu?
moze troche pogardy dla niektórych?
a moze tak po prostu pomyslec trzeba? bo przeciez wicepremierowi w cywilizowanym panstwie nie wypada takich rzeczy robic
Posted by Anonimowy | 5/12/06 15:29
Czy ja twierdzę, że wypada? Oczywiście, że nie. Chodzi mi jedynie o to, że mamy tu do czynienia z dobrowolnym współżyciem przez cztery lata, nawet wtedy gdy zniknął przymus ekonomiczny (jeśli taki rzeczywiście miał miejsce).
Posted by Anonimowy | 5/12/06 17:28
O ile wiem diety nie są opodatkowane
Posted by Anonimowy | 5/12/06 19:28
ja miałem podobne odczucia. wspomniałem o tym u siebie ;-)
http://andrzejwegrzyn.wordpress.com/2006/12/04/zawierucha/
Posted by Anonimowy | 5/12/06 20:16
No pięknie, wszystko logiczne aż do bólu (mówię bez ironii), niemniej sprawa pozostawia niesmak w kwestii stosunków panujących w Samoobronie.
--
Politycznie NIE poprawny blog:
http://www.doktorno.boo.pl/weblog.php
Posted by Anonimowy | 5/12/06 22:37